24 lutego 2012r.
Jan Paweł II – Papież wysłuchanych modlitw
Postawmy sobie na początek pytanie: Dlaczego
po siedmiu latach, które upłynęły od czasu śmierci Jana Pawła II, nasze myśli
ciągle do Niego wracają? Czy może dlatego, że tak wypada, ponieważ był polskim
papieżem? Lecz wtedy, gdzieś z głębi serca przychodzi odpowiedź, że nasza więź
z Papieżem, pomimo jego śmierci nigdy nie została zerwana, ponieważ miała ona
charakter bardzo osobisty. I pamięć o tym niezwykłym człowieku ciągle jest w
nas żywa. Po latach możemy powiedzieć, że wszedł w nasze życie na stałe i stał
się ważnym fragmentem wewnętrznej biografii każdego z nas.
Nawet jeżeli nie dane nam było spotkać
się z nim bezpośrednio, lecz uczestniczyliśmy tylko w wielkich zgromadzeniach,
wszyscy czuliśmy, że jest nam bliski, ponieważ w jakiś sposób wypełniał głód
duchowego ojcostwa. Był kimś na kim można było się oprzeć, wskazywał drogę. On
sam zresztą to nazwał „promieniowaniem ojcostwa”. A ci mniej liczni, którym
dane było przeżyć bezpośrednie z nim
spotkanie, opowiadali o przedziwnej mocy papieskiego spojrzenia, ojcowskiego i
opiekuńczego zarazem. Pamięć o nim zapadała im w sercu na lata, na zawsze. Po
śmierci Papieża ukazało się cały szereg świadectw osób, które tego
doświadczyły. Pisze Małgorzata: :” Siedemnaście lat temu Twój wzrok spotkał się
na dłuższą chwilę z moim. Poczułam wtedy, Ojcze Święty, że znasz moje życie.
Patrzyłeś mi w oczy i głębiej w serce. Coś w nim ujrzałeś. Może moje przyszłe
trudne życie, ale od tamtego dnia czuję Twoje wsparcie…”
Każdy z nas przeżywa chwile względnego spokoju, ale z
czasem przychodzą i trudne sytuacje:
śmierć przyjaciółki lub choroba kogoś bliskiego, syna, matki, moja własna,
trudna sytuacja w rodzinie nie rokująca po ludzku nadziei. Wtedy ożywa to
spojrzenie, mocnego samym Bogiem, dzisiaj już błogosławionego Jana Pawła II.
Ożywa wiara, że po śmierci, dzięki swej
świętości, może jeszcze bardziej pomóc niż za życia.
Po
śmierci Ojca Świętego na całym świecie pojawiły się doniesienia o cudach,
których doświadczyli ludzie mający z nim kontakt za życia. Zaczęły też napływać
świadectwa o uzdrowieniach i innych
łaskach przypisywanych wstawiennictwu Jana Pawła II po jego odejściu z tego
świata. Każdego dnia pracownicy biura Postulacji w Watykanie gromadzą oznaki
miłości do Jana Pawła II w postaci setek listów codziennie i e-maili z
podziękowaniami za cuda, łaski i dary otrzymane od Boga za Jego pośrednictwem.
Owa korespondencja jest oznaką żywego kontaktu z Papieżem, kontaktu, który wraz
z mijającym czasem tylko zyskuje na sile.
Niech zatem, w wypraszaniu potrzebnej nam łaski,
wspierają naszą wiarę świadectwa tych, którzy już taką pomoc otrzymali.
Oto
historia uzdrowienia małego Herona Badillo z Meksyku przekazana na podstawie
relacji jego matki. Lekarze zdiagnozowali u Herona ostrą formę białaczki.
Dziecko schudło i nie mogło samodzielnie utrzymać się na nogach. Nie było szans
na uratowanie jego życia. Rodzice często zachodzili do kościoła. Prosili Pana o
zatrzymanie okropnego bólu. Pytali: „Czy nie ma już dla niego żadnej nadziei?”
Pewnego dnia matka chłopca, przeglądając czasopisma, zauważyła, że mały jest
ogromnie zainteresowany portretem Papieża, który miał odwiedzić ich miasto. Gdy
mama powiedziała mu o wizycie Papieża chłopiec ucieszył się i powiedział słabym
głosem: „Mamo, chciałbym go zobaczyć, zabierz mnie do niego”. Matka natychmiast
rozpoczęła starania o specjalne pozwolenie, żeby być jak najbliżej Ojca
Świętego. W dniu przyjazdy Papieża Heron poprosił mamę o przygotowanie mu
najpiękniejszego ubranka. Na trasie przejazdu Jana Pawła II Heron ściskał cały czas
białego gołębia, którego zabrał w darze Ojcu Świętemu. „Nagle, mówi matka, ku
naszemu zaskoczeniu, zobaczyliśmy Papieża zbliżającego się powoli w naszym
kierunku. „Uwolnij gołębia” – zwrócił się po hiszpańsku do Herona. Chłopiec
otworzył swe chudziutkie rączki, wypuszczając ptaka na wolność. Papież spojrzał
współczująco na syna, pochylił się nad nim, pogłaskał po głowie i pocałował w
policzek. Następnie podarował mu różaniec, który stał się dla mnie bezcenną
pamiątką. Wracając do domu, Heron rozradowany rozpamiętywał to spotkanie.
Jeszcze tego samego wieczoru, po wielu dniach niejedzenia, niespodziewanie
zwrócił się do mnie z prośbą o przyrządzenie mu kurczaka. Od tego momentu
wrócił mu apetyt i z dnia na dzień stan się poprawiał: wróciły mu siły, zaczął
biegać, bawić się. Oszołomieni patrzyliśmy z mężem na tę cudowną
przemianę. Wszyscy w mieście wiedzieli o
chorobie chłopca i widząc go niespodziewanie zdrowym po spotkaniu z Janem
Pawłem II, zaczęli rozpowiadać o cudzie. Lekarze, którzy nie dawali dziecku
żadnych szans na przeżycie, nie wierzyli własnym oczom. Powiedziałam im, że to
zasługa Ojca Świętego. W 2004roku udaliśmy się do Watykanu, żeby osobiście
podziękować za cud uzdrowienia. Jan Paweł II od razu rozpoznał syna”.
Obecnie uzdrowiony chłopiec jest już dorosły, ma 25 lat.
Mieszka razem z rodzicami i ukończył studia inżynierskie w Stanach
Zjednoczonych.
I to życie, które według lekarzy było skazane na
wygaśnięcie, dzięki woli Boga i za wstawiennictwem Jana Pawła II zostało
uratowane.
W Szkole Miłosierdzia spotykamy się, aby się modlić do Boga, który jest tu z nami obecny. Przywołując sylwetkę Jana Pawła II, jego mądrość, indywidualne podejście do każdego człowieka, kochające spojrzenie, uzdrawiający dotyk, pamiętajmy, że był on tylko człowiekiem, odblaskiem Bożej dobroci i miłosierdzia! Jan Paweł II promieniował ojcostwem Boga - nie miejmy dziś wątpliwości, że tak patrzy na nas Bóg.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz